21.11.2025.
Dwie konferencje episkopatu – amerykańska i włoska – przyciągnęły w ostatnich dniach uwagę Kościoła, zarówno same w sobie, jak i dzięki interwencji papieża. Amerykanie opublikowali dokument dotyczący imigracji, w którym bardzo krytycznie odnoszą się do polityki prezydenta Trumpa w tej kwestii. Należy zaznaczyć, że dokument ten został przyjęty praktycznie jednogłośnie, co wskazuje, że w tej kwestii nie ma podziałów między konserwatystami a liberałami. Biskupi uznają, że każdy naród ma prawo bronić swoich granic i ustanawiać przepisy, które uważa za stosowne, aby umożliwić dostęp obcokrajowcom. Wyrażają jednak ubolewanie, że przepisy te stosowane są z nadmierną surowością, graniczącą z niehumanitarnym traktowaniem. Występują w obronie setek tysięcy imigrantów, którzy od lat przebywają w kraju nielegalnie, ale nigdy nie popełnili przestępstwa, a wokół których powstała „atmosfera napięcia i niepokoju”, sprawiająca, że żyją zamknięci w swoich domach, nie chodzą do świątyń, a nawet nie mają odwagi zabierać swoich dzieci do szkoły lub szpitala. Wezwali do zaprzestania masowych deportacji, potępiając jednocześnie brutalne ataki na siły porządkowe, które wykonują jedynie swoje obowiązki. Papież, który jest Amerykaninem, po dniu odpoczynku w Castelgandolfo wygłosił krótkie oświadczenie przed prasą, wyrażając pełne poparcie dla tego dokumentu. Biskupi chcieli jasno pokazać, że Kościół jest po stronie imigrantów, chociaż nie wszyscy imigranci są po stronie Kościoła. Prawie 60% osób pochodzenia latynoskiego przestało być katolikami, a liczba ta rośnie z roku na rok.
Drugą konferencją biskupów, która odegrała ważną rolę w tym tygodniu, była konferencja włoska. Po zatwierdzeniu dokumentu dotyczącego stosowania synodalności w jej strukturach, w Asyżu odbyło się zgromadzenie plenarne, w którym uczestniczył Ojciec Święty. W przesłaniu Papieża należy przede wszystkim podkreślić, że poprosił on biskupów, aby postawili Chrystusa w centrum wszystkiego i uczynili ewangelizację swoim nadrzędnym celem. Przypomniał również, że synodalności nie można sprowadzać do zwykłego działania administracyjnego, choć wiąże się ona z większym udziałem świeckich w organizacji Kościoła, a nawet w wyborze biskupów. Poprosił ich, aby byli Kościołem „inkluzywnym”, choć nie sprecyzował, wobec kogo i w jakim zakresie; pojęcie to rozumiane jest zazwyczaj jako odnoszące się do osób praktykujących homoseksualizm, transseksualistów i ogólnie tych, którzy żyją na marginesie przestrzegania norm moralnych Kościoła i domagają się przyjęcia do wspólnoty bez porzucania swojego stylu życia. Wielu z nich odrzuca nawrócenie, ponieważ uważają, że nie mają się z czego nawracać.
Oprócz tego opublikowano wciąż jeszcze nieostateczny raport grup roboczych, które powstały po synodzie poświęconym synodalności. Po raz kolejny najbardziej kontrowersyjne są kwestie dotyczące diakonatu kobiet i homoseksualizmu. W odniesieniu do pierwszej kwestii kardynał Grech oświadczył, że „diakonat kobiet jest naturalnym pogłębieniem woli Pana”. Jeśli chodzi o praktykowanie homoseksualizmu, sytuacja wygląda podobnie: należy osoby homoseksualne przyjmować i akceptować takimi, jakimi są, bez określania, na czym polega to przyjęcie.
Wszystko wskazuje na to, że czas niejasności dobiega końca. Papież, który w wywiadzie udzielonym dziennikarce Allen powiedział, że „na razie nie” zamierza zmienić stanowiska w sprawie odmowy przyjęcia kobiet do diakonatu i akceptacji homoseksualizmu, spotka się ze wszystkimi kardynałami w styczniu, dzień po zakończeniu Roku Świętego, i po wysłuchaniu ich opinii będzie musiał zdecydować, czy zaakceptować zmiany postulowane przez liberałów, czy też utrzymać dwutysiącletnią doktrynę Kościoła.
Stawianie Chrystusa w centrum, o co nieustannie prosi papież, oznacza stawianie Prawdy w centrum, ponieważ Chrystus jest pełnią Prawdy. Oznacza to również stawianie Miłosierdzia w centrum, ponieważ On jest nieskończonym i boskim Miłosierdziem. Łączenie obrony prawdy z praktykowaniem miłosierdzia wymaga koniecznie wezwania do nawrócenia – właśnie o tym się zapomina. Pan przyszedł, aby odnaleźć zagubioną owcę, uzdrowić chorych i zbawić grzeszników, ale nie uczynił i nadal nie czyni tego, mówiąc chorym, że są zdrowi, a grzesznikom, że ich zachowanie jest właściwe. I właśnie tego słowa brakuje we wszystkich dokumentach kościelnych, a przynajmniej w większości z nich: nawrócenie. Jak możemy naśladować Chrystusa, jeśli się nie nawrócimy? Na czym polega ewangelizacja, która nie wzywa do świętości poprzez pokutę za nasze grzechy? Czyż nie to właśnie Chrystus nakazał swoim apostołom – aby głosili nawrócenie wraz z odpuszczeniem grzechów? Powiedzenie grzesznikowi, że nie jest grzesznikiem, ponieważ to, co robi, nie jest już grzechem, może być przyjemne dla ucha, ale – oprócz tego, że przyczynia się do rozłamu w Kościele – nie przyniesie korzyści temu, kto otrzymuje takie przesłanie. Wręcz przeciwnie. Podobnie jak w przypadku zdrowia, nie wyleczy cię lekarz, który powie, że nie jesteś chory, ale ten, który powie ci prawdę o twojej chorobie i zastosuje odpowiednią terapię. Mówienie o stawianiu Chrystusa w centrum i nie mówienie o nawróceniu ma taki sam skutek, jak powiedzenie alkoholikowi, że upijanie się jest wspaniałe, lub jak stwierdzenie, że picie szkodzi, ale bez wskazania środków niezbędnych do zwalczenia nałogu.

